No i jest. Spadł nocą. Nareszcie nastała zima.
Radość na twarzach dzieci, gdy ujrzą śnieg - nie do opisania.
Od samego rana Kacperek błagał o spacer.
" Maaaamooo! Na śnieg?!"
" Maaaamo! Ale idziemy?"
" Śnieg?!"
I Ali wymowne, lecz uroczo wypowiedziane:
"Hyyyyyyyyy!!"
Uwielbiam zimę. Za swoją wyjątkowość i czar.
Drzewa, trawa i budynki okryte puchową białą kołderką, niczym do snu.
Spacer staje się przyjemniejszy, chrupot śniegu pod stopami,
wszędzie czerwone noski i piszczące radośnie dzieci podczas śniegowych zabaw.
Podczas spacerowania w " Lipowym gaju", co raz odkrywamy coś nowego.
Cieszy mnie to, że w tak małej mieścince znajduje się takie miejsce.
Dzieci mogą swobodnie się ganiać, a mąż poudawać braci z Tube Raiders.
A gdy zmarznięci, mokrzy i zakatarzeni wróciliśmy do domu,
zjedliśmy szarlotkę przygotowaną przez Nenka (tatę, męża, Tomasa).
Była pyszna.
Szczęśliwe maluchy, to szczęśliwa mama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za przeczytanie posta. Dla mnie liczy się każdy komentarz. Przemyślę go i przeanalizuję. Bardzo mi miło, że poświęcasz tu swój czas. Pozdrawiam