*
Od razu pomyślałam, że jak będę miała dzieci to co wieczór zamierzam czytać im książki, albo opowiadać bajki.
Z moimi rodzicami bywało różnie.
Tata w pracy, a mama miała więcej zajęć innego typu.
Kiedyś postanowiła nam (mi i siostrze) poczytać, ale pomysł okazał się felerny.
Bo kto czyta dzieciom kryminały przed snem?! Moja mama, ot kto.
Mieszkałam w domu przepełnionym książkami. Przeróżnymi, od kryminałów(to już wiemy) po wojenne.
Tata uwielbiał "Szwejka" i "Czarne stopy", Mama "Lalkę", "Noce i Dnie"itp.
W domu był każdy rodzaj i nawet coś dla najmłodszych.
Pamiętam jak dziś, małą niebieską książeczkę z bobasem ciapciającym wszędzie kaszką," Hej mamo, hej tato, hej wszyscy!". Jest to króciutki opis perypetii maluśkiego łobuziaka.
W szkole zawsze to ja czytałam lektury i klasa miała oparcie we mnie. Zawsze zwarta i gotowa. Gradobicie pytań nie było mi straszne. No chyba że doszło do "Krzyżaków", tego nie podołałam i jest to jedyna książka, przy której usypiam jak małe dziecko.
Pasja czytania pozostała mi po dziś dzień. Teraz raczej czytam o wychowywaniu dzieciaczków, o ich psychologii i emocjach. Poradniki dla rodziców itp.
Gdy Kacperro pojawił się na świecie, z niecierpliwością czekałam na moment kiedy zacznie co nieco rozumieć. Jak stuknęło mu dwa latka, sięgnęłam po pierwszą książeczkę.
Była to książka autorstwa Gościnnego i Sempe " Nowe przygody Mikołajka".
"Mikołajek" był również ukochaną książką mojego taty i przekazał mi zamiłowanie do niej.
Jest to naprawdę zabawny zbiór opowiadań o małym chłopcu, jego rodzicach i przyjaciołach.
Napisana jest w bardzo żartobliwy sposób. Jednak, że jest to książka pochodzenia francuskiego, to imiona co niektórych kolegów Mikołajka, są bardzo skomplikowane.
Prosta grafika, zabawna treść. W sam raz dla dziecka!
Z czasem, pod poduchę zawitał Pan Andersen, ale jakoś nie przypadł Kacperkowi do gustu.
A jeżeli nasz mały terrorysta nie chce spać, to wyciągamy "ciężką artylerię" Pana Oscara Wilde. Ci co znają "Doriana Graya", już wiedzą że te bajki mają swój specyficzny klimat. Są to opowieści bez happy endu, ciężkie ale mimo to, mają coś w sobie.
I tak książki weszły w KAcperra i nasze życie codzienne.
Dziadkowie za miast zabawek kupują mu książeczki edukacyjne, co bardzo sobie chwalę. Wole aby moje dziecko rozwijało się przy fajnych, rozkładanych książeczkach, niż przy pluszaku który zostawi w ciągu 5min, gdzieś w kącie.
Naszą ulubioną jest książeczka pisana wierszykiem, o dobrym wychowaniu.
Lubię książeczki dla dzieci z twardymi stronami. Ala może spokojnie oglądać obrazki, bez wyrywania stron. Ave, dla tego który to wymyślił. Są czytelne, kolorowe, i "niezniszczalne".
"Puszysty królik" i " Na Wsi" ma jeszcze ciekawy bonusik. W środku, niektóre elementy są wykończone miękkim futerkiem. Imitują sierść zwierzątek.Taki miły dodatek, który bardziej zachęca do przeglądania stron.
Swoją bibliotekę powiększamy z miesiąca na miesiąc. Ciesze się kiedy Kacperro sięga po książkę i biegnie do mnie, albo do Nenka i krzyczy:
- Cytać,Cytać..!!!
W tedy wiem, że udało mi się coś dziecku przekazać. Rozwijam jego fantazję.
Fajne uczucie.
„Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła”
W.Szymborska
....................................................................... * .....................................................................
W dnie takie jak Niedziela, słoneczne i bezchmurne, uwielbiam spędzać w parku. Może to być park w Puławach jak i ten w Nałęczowie. Ale że spacer miał być zakończony słodką niespodzianką to wybraliśmy mekkę osób starszych i schorowanych.
Nałęczów to piękne miejsce na spacery. Zawsze w weekendy ludzie z okolicznych miast przybywają tu po chwilę spokoju.
Mija się to z celem, bo skoro każdy tu przybywa, to jak już można się domyślać, są prze ogromne tłoki, korki na chodnikach i zalewa nas ogromna fala spacerowiczów.
Możne też natknąć się na ciekawych ludzi. Cudnie śpiewających artystów i mile wyglądających "kolegów" robiących sobie słit focie w liściach, pod liśćmi, pod drzewami i z kaczuchami a w ogóle to jesteśmy tacy fajni i fashion ( Nie krytykuję, to naprawdę było zabawne i słodkie za razem).
Jak już wspominałam na fb, można też zaobserwować wiele anomalii. Dla przykładu: mamy 20stopni a ludzie poubierani w futra i kożuchy, a do tego wełniane czapy i szaliki!!!
Ale jest tam też sporo łabędzi i kaczek, które są atrakcją stawu. Mina KAcperra na widok łabędziątka jest bezcenna.
Godne pisku i krzyku były również kaczuchy.
Nie zabrakło też tych posągowych!!
Zaskoczyło mnie również to, że w sumie było tam wiele dzieci. Ale każde jedno stało obok rodziców i ani rusz od nich.
My postanowiliśmy dać dziecku trochę swobody. Zero samochodów, psów i innych niebezpieczeństw, to czemu maluch miał by nie poszaleć?! Tak więc, KAcperro szalał, biegał, fisiował i wariował!! Pływał w liściach, skakał w dołkach i uciekał przed Nenkiem.
Słyszałam wiele komentarzy:
-Boże jakie rozgolaszone!
- Jak On biega, zaraz upadnie!?
- CHCE TAKIEGO SYNA!!Zobacz jak On biega, jak szaleje!!
I ten ostatni komentarz zrobił na mnie wielkie wrażenie. Miłe i fajne słowa.
Oburzona mamusia że mój syn lata samopas, córcia przy nózi a mąż zanudzony z wrażeniem wpatrzony w Kaceperra i latającego za nim Tomasa.
Dzieci powinny czuć się wolne, w takich miejscach jak park. Powinny się wyszaleć a nie reprezentować kindersztube. Ale to jest tylko moje zdanie. Mi było miło patrzeć na szczęśliwe dziecko.
Bułeczka też z nami była, ale przez zmianę czasu ominęła ją drzemka. Z tego też powodu była bardzo niezadowolona.
Spacer był super. Zakończył się lodami w przepysznej cukierni, Alunia nawet rożka dostała i spałaszowała go w mgnieniu oka. Ma dziewuszka apetyt.
Dla takich dni warto żyć i warto mieć rodzinę.
Zapraszam na swój FP na facebooku. i na wyprzedaż ciuszków i artykułów dziecięcych.