środa

Pierniczę to!....Bo wszytko jest MOJE!!

*

Dawno o swoich pociechach nie wspominałam.
A jest o czym teraz pisać. Kacperro wkrótce 3latka, a Alicja roczek.
Szybko rosną i coraz szybciej się uczą.
Są sukcesy, ale są i porażki.
Więc o sukcesach i porażkach, co nieco wam wspomnę. 


 



Damy mają pierwszeństwo więc od damy zacznę.
Ala rozwija się bardzo szybko (jak na moje oko). Za wzór ma przecież żywe sreberko. 
Bardzo stara się nadążyć za bratem. Gania za nim, zaczepia go, gadają razem i razem płaczą. 
Kiedy Kacperro idzie do innego pokoju, Ala jak cień podąża za bratem. 
Szybkość z jaką raczkuje, jest niewiarygodna. 
Ostatnio zauważyła wspinającego się KAcperra po schodach. Zaakceptowała wyzwanie i całymi swoimi siłami, szła schodek po schodku. Raz szło lepiej a raz gorzej. Na szczęście mama zawsze była w pobliżu i starała się uniknąć niepotrzebnych siniaków u Bułeczki. Panna zmieniła swoje walory smakowe i już doskonale wie co lubi a co na pewno wyląduje za fotelikiem. Ogólnie problemu z jedzeniem u niej nie ma. Lepią ją wykarmić niż ubrać.
Taki mały żywy odkurzacz. A najbardziej ożywia mandarynka i pomarańcz. Nowa miłość. 
Jak na śniadanie mandarynki nie dostanie, to nie ma  mowy aby inni cokolwiek mogli zjeść. Włącza swój alarm i informuję że dzień musi zostać rozpoczęty, od cząstki mandaryny, tak jak mama i tata rozpoczynają go od kubeczka kawy.
Oczywiście z każdym nowym miesiącem, nadchodzą nowe umiejętności. 
Bułeczka od wczoraj zdobyła super moc przytulania i tulenia. 
Tuli się z całych sił do mamusi i tatusia. A do tego wydaje uroczy pisk. 
To są właśnie te piękne chwilę dla których warto żyć.
Z każdym dniem coraz częściej się uśmiecha, tuli i cieszy z dzieciństwa. 
Nadal przesypia resztę dnia, ale myślę że chce przerosnąć braciszka i zdobyć więcej sił. Kiedy jemu już opadają, ona jest zwarta i gotowa. 



Narzekać na nią naprawdę nie mogę, każdemu życzę takiego dziecka jakim jest Bułeczka. Co prawda potrafi wydać przeraźliwy krzyk i pisk jak czegoś chcę, ale jakoś musi nam to w końcu zakomunikować a że w inny sposób na razie nie potrafi, to możemy jej to wybaczyć. 
No i rozpoczął się okres narączkowy. Bułeczka chce być noszona tak długo jak tylko się da. 
Doświadczenie rodziców jednak wskazuję na to, że to największy błąd jaki można popełnić i po chwili młoda zaraz ląduje na ziemi. 



Pan Kacperro, ahh nasz Pan.
Mały szkodnik, okrutnik i złośliwiec, ale kochany przez rodziców do granic możliwości.
Mówią że zachowanie dziecka to taka sinusoida. Progres i regres, i tak w koło. 
I coś w tym jest. Tylko że my tak mamy z dnia na dzień, a nie z roku na rok. 
Jednego dnia je, drugiego już nie. Jednego jest spokojny a drugiego żywy dynamit. Słucha się i zaraz wszystko robi po swojemu. No wiem dzieciństwo, i tak ma być. Ale czy na pewno tak?

Kacperek jest wesołym dzieckiem, pragnie bawić się w każdej minucie czymś innym. 
Ciężko jest mu się skupić na jednej rzeczy, cały świat go bardzo inspiruję. Coraz piękniej mówi i tłumaczy, a nie mówię już o dyskusjach które nie raz przeprowadzamy.
To są fajne chwile. Dziecko Cię neguję i ma na to milion swoich argumentów, które przedstawia w każdy możliwy sposób. I ty koniec końców, baraniejesz i nie wiesz, czy masz się śmiać czy odpuścić już. 
Staje się coraz bardziej samodzielny i akcentuję to. Jak mamusia z tatusiem chcą szybciutko Kacperka ubrać, naglę panicz się buntuję i krzyczy : JA SAM!!
No i weź mu nie daj?!  W ten sposób hamujesz jego rozwój. Chce sam się ubrać, to niech sam się ubiera a jak założy prawe na lewo albo metką do przodu to jeszcze raz. Aż się nauczy, chce sam to niech ma.
Problem też się narodził nowy ostatnimi czasy. 
Wszystko jest jego. Dosłownie wszytko. 
Kanapa, pomarańcza, mój but, Tomasa czapa, Ali bluzka, zlew w łazience a i stół w kuchni. Jego, koniec kropka. 
A jak chcesz wytłumaczyć , że nie wszytko jest Kacoerra, to włącza sie mini wylew i histeria. 
W książce P. Zawadzkiej taki "problem" był poruszany. I były przedstawione dwie strony medalu.
Jedna, że bardzo dobrze. Dziecko ma znać swoją własność i jego wartość. Nie mam nic przeciwko temu. Jestem jak najbardziej za. I  druga, tłumaczyć że nie wszytko jest dziecka własnością. Na świecie panuje jakiś podział rzeczy.
Z tym tłumaczeniem są problemy, my swoje a on swoje. My wałkujemy, a on jak grochem o ścianę. 
Średnio chce się rodziców słuchać, a nam już średnio cierpliwości starcza.
To chyba jakaś forma testu. Rodzic tłumaczy, tłumaczy, wkurza się ale tłumaczy i łup....zrobię na złość i zobaczę kiedy wybuchnie.
Szukam metod i sposobów na dotarcie do urwisa, wszelka pomoc mile widziana. 



Przez całe lato KAcperek nie chciał wsiąść na rowerek, czasami próbował ale szybko sie zniechęcał. Stwierdziłam że nie będę naciskać i kiedyś przyjdzie ten dzień.
I przyszedł w środku zimy. O ironio!!!
Kacperek od kilku dni prosił o przyniesienie lowelka, przytachałam i na swój sposób stara się nauczyć jazdy na czterokołowcu. Oczywiście tatusia, mamusi i dziadka prośby o prawidłową jazdę są zbędne. Ma swój styl i tyle! Co my niedoświadczeni ludzie będziemy mu mówili jak ma jeździć.
Także z panicza charakterek wyłazi, po tatusiu zapewne no bo po kim innym. ( CICHO!!)
A i jeszcze jedno.
Tu bym była wdzięczna również za pomoc.
Od czasu silnego wiatru Kacperro przeraźliwie boi się spać w swoim pokoiku. 
Zasypia w nim i po paru godzinach przychodzi do nas. Mówi że się boi. 
Staram się zabrać niepotrzebne rzeczy z jego pokoju, zrobić bardziej dziecinny klimat. Na razie nic nie pomaga. Mały ciągle budzi się z płaczem i ciągle chce spać z rodzicami. I tak teraz to niestanowi problemu, ale co jak będzie miał 6 czy 7 latek? 



To chyba tyle o moich szkrabach złotych. Z dnia na dzień coraz starsi i coraz bliżej do dorosłości. Do walki o przetrwanie w tym brutalnym świecie. Szkoda....szkoda że tak szybko. 

Wracając do Świątecznego klimatu. U nas w oknie już lampeczki i śnieżynki, stroiki przyozdabiają regały i pułki a zapach goździków, cynamonu i pomarańczy unosi się po domu. 
Jakiś czas temu piekliśmy z Kacperkiem pierniczki. 
Pyszne, chrupiące i aromatyczne. Fajna zabawa dla całej rodziny. 

Potrzebne będą: 

-100g margaryny/ masła, masło da fajny smaczek 
- 1/2 szklanki cukru 
- 2 żółtka
-100 g lub nieco więcej miodu
-1 łyżka zimnej wody
-1/2 szkl śmietany 18%

-1,5 szkl mąki wymieszanej z 1 płaska łyżeczką sody
-karmel ( nasyp trochę cukry na patelnię i podgrzej do uzyskania karmelu)
-przyprawy: imbir, gałka muszkatołowa, cynamon, zmielone goździki
-łyżeczka brązowego cukru 
-2 łyżeczki kakao

Przygotowanie:
Margarynę ucieramy z cukrem do uzyskania białej puszystej konsystencji, dodajemy wszystkie składniki i zagniatamy, dodajemy tyle mąki aby ciasto odstawało od rąk. Wkładamy ciasto do torebki plastikowej i chowamy je na tydzień do szafki. Tak na TYDZIEŃ.
Po 7dniach wyciągamy, zagniatamy ponownie. Posypujemy mąką i rozwałkowujemy. Wykrawamy dowolne kształty i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na max 10min. Ciasteczka nieco podrosną i wyschną. Jeżeli masz ochotę dekorujesz. Pamiętaj, jak chcesz pierniczki powiesić to należy zrobić otworek przed pieczeniem. 
Smacznego!! 











Ps. Ciasteczka schowałam, schowałam aby dzieciory nie znalazły.....i znalazły....i zjadły.....Świąt nie będzie!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za przeczytanie posta. Dla mnie liczy się każdy komentarz. Przemyślę go i przeanalizuję. Bardzo mi miło, że poświęcasz tu swój czas. Pozdrawiam