*
Święta i na szczęście już po świętach.
Okres jedzenia, sprzątania i upychania do lodówki, uważam za zakończony.
Teraz rozpoczyna się czas przemyśleń i postanowień noworocznych.
Od 23 grudnia po dziś dzień, mało udzielałam się na fb i tutaj.
Zrobiłam sobie taki mini urlop. No i musieliśmy z mężem z szoku wyjść.
Dlaczego z szoku?
11 Stycznia tego roku, na świat przybyła moja mała kruszynka, Alutka.
Do sali w której leżałyśmy przybywały pielgrzymki. Wszyscy chcieli zobaczyć dziecko, które nie płakało, nie grymasiło a tylko jadło, spało i kupkało.
Nie przeszkadzały jej wrzaski innych maluszków, badania prowadzone przez Panią pediatrę, czy pogaduchy mamy z innymi Paniami na sali.
W zasadzie, jak do domu przyjechaliśmy to niewiele się zmieniło.
Mała kruszynka z dnia na dzień robi się coraz większa i sprawniejsza.
Dogania brata, razem z nim spędza czas, ale ciągle przeważa jedzenie i spanie.
Gdzieś tak z nastaniem grudnia, niunia zaczęła pokazywać swój charakterek.
Wszytko ma być na już, albo najlepiej na wczoraj!
Chce to i koniec!
Na rączkach jest najlepiej, a jak już tatusia zobaczę to cały świat przestaje istnieć.
Kocha elektrykę, swoją miłość pokazała podczas ubierania choinki.
Światełka z melodyjką okazały się partnerem na całe życie i nie zamierzała ich oddać z łatwością.
No i nie oddała, dalej leżą na podłodze, oddzielone od choinki i swego przeznaczenia.
Nastał świąteczny poranek. Kiedy dzieci zjadły śniadanko ( dajcie spokój z postem!), wyspały się, mamusia z tatusiem ubrali swoje pociechy i pojechali do dziadka na wigilijną kolację.
Z uśmiechem na twarzy i setnym powtórzeniem Kacperkowi, że TAK JEDZIEMY DO CIOCI MAI, DZIADKA I RUDIEGO(PIESEK), w końcu dojechaliśmy na miejsce.
Było sporo ludzi, troszkę głośno ale atmosfera świąt zachowana.
I gdzieś po 5min od wejścia, nasza (moja i Tomasa) zabawa rozpoczęła się.
Kacperro grzecznie wędrował od gościa do gościa. Co chwilkę zaglądał pod choinkę i podjadał smakołyki.
I tutaj nastała odpowiedź na pytanie, co nas tak zaszokowało.
Od wejścia Alutka zaczęła swój występ.
Serenada zadedykowana rodzicom, pt. " CHCE SPAĆ. JEŚĆ, A CZORT GO WIE CZEGO CHCE!"
Około 10 osób próbowało naszą śpiewaczkę udobruchać.
Tutaj nasza małżeńska współpraca spisała się na medal.
Raz mamusia z rozpaczą w oczach a raz tatuś ze wzrokiem maniaka tulał i lulał swoją pociechę.
Mamusia ów wcześniej, napracowała się w domku podczas przygotowywania posiłków i zjadła prawie nic.
Każdy z nas bez większego efektu próbował tego kochanego czorta okiełznać, a okazało się że czort okiełznał 10 osób i wykończył każdego po kolei.
Wigilijna kolacyjka po 2 może 3 godzinkach dobiegła końca, bo mamusia i tatusiem ze zmęczenia już z mózgu papkę mieli.
Więc 11stycznia cud dziecię na świat przybyło....w grudniu wybyło.....kto widział(?!) niech odda, błagam!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za przeczytanie posta. Dla mnie liczy się każdy komentarz. Przemyślę go i przeanalizuję. Bardzo mi miło, że poświęcasz tu swój czas. Pozdrawiam