sobota

Dziecko to nie śmietnik

*

Dla Pań domu i mam zaczął się gorący czas.
Każda z nas, przeżywa własną domową karuzelę .
Idą święta, wręcz już pukają nam do drzwi. Nie da się tego ukryć. 



Między pieczeniem, gotowaniem a sprzątaniem, znajdujemy chwilę czasu aby przysiąść przed komputerem i pogawędzić z koleżankami, przyjaciółkami i innymi mamami. 
Szperając w sieci, natknęłam się na wiele takich samych pytań. 
- Jakie potrawy przygotowujecie na święta?
- Czy w waszym domu choinka już stoi? 
- Barszcz robicie same? A może jak Doda,  jebniecie z torebeczki?

i to najważniejsze, o którym dziś będę mówiła:

- Co podacie dzieciom do jedzenia na święta?
- Moje dziecko nie ma roku, a ja nie wiem co będzie przez te święta jadło (SERIO?!).

Także ok, trzy głębokie wdech i dwa wydechy. 
Wyobraźcie sobie, że odpowiedzi były przeróżne i niejednoznaczne. 
Zacne mamusie odpowiadały, że ich roczne maluszki to już wszystko jedzą. A na widok bigosu czy schaboszczaka to wręcz się telepią.

-Brawo! Pogratulować! Tu lepszego komentarza niż ten filmik nie znajdę! 

Są też takie, co najchętniej by wszytko same robiły, z ekologicznych farm. Pod przykryciem a odgrzewane nad parą ze źródlanej francuskiej wody. Bo ich siedmioletnie maluchy maja wrażliwe brzuszki...padłam...

Zasada jest prosta. Mama najlepiej wie co dla dziecka jest najzdrowsze. Nie każda, ale chyba każda zna jakieś podstawowe granice. 
Rocznemu dziecku nie podajemy schaboszczaka, grzybów, bigosów czy innych potraw, po których same czujemy się jak napompowane do granic możliwości balony. 
To się też tyczy surowych ryb i mięs. To co ma majonez również odpada.
Jeżeli Ty zjesz sałatkę z majonezem, czy cokolwiek innego co ten majonez ma, no i dodajmy do tego wieczór. 
Zjadasz sałatkę z majonezem wieczorem. 
To co? Czujesz się potem dobrze? Możesz zasnąć i nie męczy od środka nic a nic?
To racjonalnie pomyśl, jak ma się czuć dziecko?

Jeżeli naprawdę nie wiesz co ma zjeść twój maluszek, to zakup ze 2 słoiczki na ten czas, albo sama przyrządź jakiś delikatny obiadek, po którym nie będzie się czuł jak małe słoniątko.
I zapamiętaj sobie!!! Jesteś matką! Ty wiesz co dla malucha dobre! Nie daj sobie wmówić, że cioci, babci, teściowej czy innej owej, będzie przykro z tego powodu, że maleństwo nawet żadnych potraw nie spróbowało. A ona tak bardzo się starała i zaraz załamania nerwowego dostanie. Bo za jej czasów, to wszytko się do gęby pchało i się żyło! 
No właśnie za jej czasów, i dla tego dinozaurów już nie mamy. 
Dobra koniec z tymi żartami. 

A co do starszych dzieci, czyli jakieś dwa plus. 
Kochane wszystko z rozwagą. Nie zmuszajmy przede wszystkim maluchów do jedzenia wszystkiego.
Logiczne jest też, że ja na waszym miejscu na pewno jeszcze maluchowi pieczarek marynowanych nie podała. Barszczyk, jak najbardziej, ale też nie za pikantny. Rozważnie. Z pamięcią, że dziecko to nie śmietnik. Nie ładujmy w niego wszystkiego jak leci. I zwracajmy uwagę na to, co sam sobie bierze. 
Chyba żadna z nas nie chce mieć chorego dziecka na święta. 
Wiadomo, że tam gdzie są słodycze ( a w święta ich nie brakuje), tam też są i dzieci.

Ostatnio odwiedził mnie Mikołaj z wydawnictwa Omnibus. 
I pośród całego groma książek, znalazły się też dwie akurat na tę okazję. 



"Łakomczuszki. Piramida żywieniowa dla dzieci" i  "Niejadek. Spotkanie z dietetykiem". 
Są to Polskie książki napisane przez Annę Wronę, a piękne ilustrację zawdzięczamy Agnieszce Lodzińskiej. 
Książeczki należą do serii Damy radę.
Bardzo fajnie się je czyta. Treść jest przeznaczona dla rodziców i dzieciaczków. 
KAcperek z zaciekawieniem wsłuchiwał się w słowa mamy. Zadawał liczne pytania, a i obrazki nie pozostawiały mu obojętnie. 

W pierwszej książeczce o łakomczuszkach i piramidzie żywieniowej, Pani dietetyk wyjaśnia dzieciom co im wolno jeść, a czego należałoby unikać. Są tam dialogi, dzieci - lekarz, i odpowiedzi na pytania które z pewnością sama bym zadała. 
Świetnym pomysłem jest sama piramida, którą możemy wyciąć i powiesić w widocznym miejscu. Przydatna podpowiedź w życiu codziennym, zaganianej mamy. 
Na ostatniej stronie znajdziemy kilka porad dla rodziców i opiekunów. 

Druga książeczka o niejadku, opowiada o perypetiach Wojtusia. 
Wojtuś stał się grymaśnym dzieciątkiem. Aby poradzić sobie z jego humorami co do jedzenia, mama z tatusiem postanowili pojechać do cioci, która jest dietetykiem. 
Ciocia w zabawny, ale jednak sprytny sposób stara się wpoić Wojtusiowi wiedzę na temat żywienia. 
Jak bardzo jedzonko w życiu dziecka jest ważne, co na co działa i jak zaczarować mleko.
Oczywiście i tu na ostatniej stronie, znajdziemy podpowiedzi dla rodziców. 

Książki są napisane z humorem, w prosty i zabawny sposób.Polecam je każdemu rodzicowi, warto mieć w domu piramidę żywieniową i kilka pomysłów na łakomczuchów.








Dla tych co jeszcze prezentu na święta nie mają, takie książeczki mogą się okazać naprawdę trafnym podarunkiem.
A Ci którzy mieszkają w Lublinie, owe książeczki dostać mogą 22 grudnia, na Świątecznym Kiermaszu " Pozytywka".  
 Pamiętajcie, że zdrowe dzieci to szczęśliwe dzieci!!
Zwracajcie uwagę na jedzonko i bądźcie rozważne w doborze potraw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za przeczytanie posta. Dla mnie liczy się każdy komentarz. Przemyślę go i przeanalizuję. Bardzo mi miło, że poświęcasz tu swój czas. Pozdrawiam