poniedziałek

Jak było i czy ja I love KRAKÓW!??

*

Jest mi bardzo ciężko ocenić te warsztaty. 
Oczywiście powiem co mi się podobało a co bardzo mocno zadziwiło.
Dla mnie liczy się prawda. Lukrowanie i ubieranie wszystkiego w "róż" nie miałoby najmniejszego sensu.


Do Krakowa jechałam autokarem. Średnio wygodnie, sporo ludzi i sama podróż trwała około 5h.
Czas umilała mi książka, widoki i lekka drzemka. 
W głowie trwała batalia z myślami. Z jednej strony podekscytowana i  szczęśliwa (otrzymałam tą chwilę dla siebie), a z drugiej obawa o dzieci i męża. Jak sobie poradzą bez mamy?! 

Samo wjechanie do Krakowa było dla mnie zaskoczeniem. 
Na ulicy więcej dziur niż na jakiejkolwiek Lubelskiej jezdni. Autokar transformował się w rollercoaster.
Pogoda była dość ponura, przez co całe miasto zdało mi się szare, smutne i takie przygnębione. 
Na peronie autobusowym  czekały na mnie dwa promienie Słońca. Bożena i Kamila. 
Jak na typowe baby przystało, zaczęłyśmy gadać,opowiadać, organizować i zapoznawać się. 
Po krótkim czasie dojechała do nas Paulina, te płomienne włoski rozświetliły szare krakowskie ulice. 

Pierwszym naszym celem było dotarcie do apartamentu. Z wysłanej informacji na maila wynikało, że nie powinno nam to zająć więcej niż 10/15min. Ale prawda okazała się nieco inna. 
Naglę stałyśmy się miłośniczkami klimatów safari. Przez około godzinę zebra była motywem przewodnim. 
Przejście dla pieszych (zebrę), przeszłyśmy a żeby nie skłamać, gdzieś około 10razy. W tę i z powrotem, z jeden strony na drugą, z prawej na lewą i tak do upadłego. 
Przypominało mi to troszkę Urząd. Z jednego okienka na pierwszym piętrze, miałyśmy przejść do 250 znajdującego się na 9.
Po milionowym zdeptaniu biednej zeberki, w końcu zostałyśmy zameldowane. 

Apartamenty należące do Grupy TURNAU bez zastrzeże, wygodne, obszerne no jednym słowem piękne. 
Chwilę posiedziałyśmy, ogarnęłyśmy nasz image i  poszłyśmy coś zjeść. 
Małe zakupy, szybkie zwiedzane i powrót do bazy głównej. 

Odwiecznym problemem kobiety, jest pytanie: 
" Co ja mam na siebie włożyć?!!" 
Jednak każda z nas wyglądała rewelacyjnie, lekko i na poziomie. 

Dzień przed warsztatami dowiedziałam się, że dziewczyna z którą miałam kontakt odnośnie eventu, rozchorowała się. O umówionej godzinie zawitała do naszego apartamenty Pani Agnieszka. 
Zostałyśmy poinformowane o lekkiej zmianie planów. Więcej osób poddało się złej passie i choroba zwyciężyła. Z racji zmniejszonej ilości osób, cała impreza została przeniesiona w miejsce naszego zameldowania. 
Pierwszą atrakcją były warsztaty kosmetyczne:
-" Makijaż dzienny i wieczorowy"
-" Jak przygotować skórę na zimę" 
Prowadzącą była bardzo miła Pani Anna Twardzik. 
Bożenka wpadła na genialny pomysł, że jako uczestniczki warsztatów będziemy obserwować w jaki sposób się malować. I tak na makijaż dzienny poszła Pani Agnieszka. 
Kosmetyczka na blacie kuchennym rozsypała swój skromny asortyment i zabrała się do dzieła. 
Podkreśliła oczy, kości policzkowe i usta. Krok po kroku wyjaśniła jak nakładać makijaż. 
Po krótkim wykładzie, ujrzałyśmy efekty jej pracy.
Skromy, delikatny make-up, idealnie podkreślający urodę P.Agnieszki. 
Do makijażu wieczorowego zgłosiła się Kamila.
Zaproponowałyśmy wykonanie smoky eye. Jest to ciężki do wykonania makijaż oka i chciałyśmy się go nauczyć. Jednak dla Pani kosmetyczki było to zbyt duże wyzwanie. 
Cierpliwie odpowiadała na nasze pytania. Trafiały się momentami i podchwytliwe. 
Opowiadała również o tym jak dbać o cerę zimą. 
A pod sam koniec poznałyśmy troszkę momentów z jej życia osobistego. 

W trakcie zajęć, miałyśmy robione zdjęcia przez Panią Katarzynę Sanecką i Pana Piotra Króla. 
Pani starała się uwiecznić każdą minutę. Widać było, że fotografowanie to jej zamiłowanie i pasja. 
Okazała się bardzo ciepłą, miłą i rozmowną osobą. 
 Przykro mi było, że pośród tylu kobiet gdzieś mało zauważalny był Pan Piotr, ewidentnie biedak był zanudzony. 

Wieczorem dołączyły do nas założycielki strony mamopracuj.pl.
Założeniem szkolenia było " Szukanie pasji i równowagi w życiu" , poprowadzone przez Agnieszkę Kaczanowską i Joanne Gotfryd. 
Dwie sympatyczne mamy opowiadały jak pogodzić macierzyństwo z pasją i  jak jeszcze w tym wszystkim zachować spokój i harmonie.
Bożenka okazała się dość sporym wyzwaniem dla Pań. Bo cóż więcej mogły wnieść do życia tak poukładanej i zorganizowanej kobiety sukcesu. 
Lecz z tych warsztatów wynikła bardzo świetna dyskusja i pod koniec nawet Pan Piotr odnalazł parę pytań do dziewczyn z mamopracuj. 

Dzień miną niezwykle szybko. Wymieniłyśmy swoje poglądy na temat eventu z Panią Agnieszką, doszłyśmy do pewnych wniosków i po tym wszystkim miałyśmy czas dla siebie.

Odprowadziłyśmy Paulinkę na przystanek a same wybrałyśmy się do galerii Krakowskiej. 
Stwierdziłam że każda poprowadziła swój warsztat. 

Bożenka:
-Warsztaty biznesowe i organizacyjne. 
"Matka sukcesu i życie rodzinne" 
A od czasu do czasu prowadziła zajęcia kulinarne. 

Kamila: 
- Warsztaty kulturowe i turystyczne. 
Wspólne czytanie książki, o tym jak prowadzić bloga.
Nocny wypad do kina na film " Chce się żyć".
W poszukiwaniu nocnego autobusu i jak zmanipulować Pana Taksówkarza. 

Paulinka natomiast prowadziła zajęcia fotograficzne:
-" Jak wykonać samojebkę i oryginalną sweet focie"
-"Pokaż siebie w 101 zdjęciach" 
- "Aparat - twój nieodłączny przyjaciel" 

A ja? A ja byłam dzielnym uczestnikiem wszystkich tych warsztatów. Chłonęłam wiedze jak gąbka.
Rozmowy z Bożeną dały mi ogromnego kopa do działania.
Kamilka zaraziła mnie entuzjazmem i szerokim uśmiechem a Paulinka swoim spokojem i dystansem do życia.

Co wyciągnęłam z eventu "Mama odpoczywa"?
-Dowiedziałam się, że umiem odnaleźć się w każdej sytuacji a do tego zachować spokój. 
- Jeżeli już się za coś bierzesz to lepiej abyś była dokładnie przygotowana. 
- Nauczyć się współpracy i pora na lepsze wparcie partnerskie.
- Macierzyństwo to nie wyrok, a początek nowych pasji, wyzwań i umiejętności pogodzenia wielu sytuacji na raz. 

Poznałam wspaniałe osoby. Żałuje że nie udało mi się zwiedzić całego Krakowa, ale następnym razem zabiorę ze sobą dzieciaczki i męża. Nasiąknęłam wspaniałą wiedzą i czekam aż moje plany pójdą w ruch. 

A i muszę, no MUSZĘ!! wspomnieć o cudnym prezencie od firmy Bożenki - Benia. 
Są to poduchy odstraszające złe sny. Kacperro i Bułeczka pokochali je od pierwszych chwil!!

Kielce

 moja sypialnia:



 Rezultat warsztatów z Pauliną:




Panie z mamopracuj


 Musiałyśmy!!
 tulituli

 Mój zaciesz kochany :)

Dziękuję wszystkim raz jeszcze. Linki:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za przeczytanie posta. Dla mnie liczy się każdy komentarz. Przemyślę go i przeanalizuję. Bardzo mi miło, że poświęcasz tu swój czas. Pozdrawiam