niedziela

Być kobietą...być matką...wizytówką

Kibić miała wysmukłą, kształtną, pierś powabną,
Suknię materyjalną, różową, jedwabną,
Gors wycięty, kołnierzyk z koronek, rękawki
Krótkie, w ręku kręciła wachlarz dla zabawki
(Bo nie było gorąca); wachlarz pozłocisty
Powiewając rozlewał deszcz iskier rzęsisty.
Głowa do włosów, włosy pozwijane w kręgi,
W pukle, i przeplatane różowymi wstęgi,
Pośród nich brylant, niby zakryty od oczu,
Świecił się jako gwiazda w komety warkoczu,
Słowem, ubiór galowy.

Ledwie spojrzał w rumiane Telimeny lice,
Odkrył od razu wielką, straszną tajemnicę!
Przebóg! naróżowana! (…)
Nuż oczy Tadeusza, jako chytre szpiegi,
Odkrywszy jedną zdradę, poczną w kolej zwiedzać
Resztę wdzięków i wszędzie jakiś fałsz wyśledzać:
Dwóch zębów braknie w ustach; na czole, na skroni
Zmarszczki; tysiące zmarszczków pod brodą się chroni!  
 *
Przygotowuję śniadanie,piję kawę, karmię Bułkę, ugryzę kanapkę, karmie Kacpra, daje zwierzakom jedzenie, kładę Ale na drzemkę, latam za Kacprem, idę do łazienki- uczłowieczyć się, sprzątam po śniadaniu,użeram się ze zmywarką i naczyniami, bawię się z dziećmi, coś zjadamy, sprzątam, robię obiad, kładę Ale, zajmuję się Kacperrem, jemy obiad, rozwieszam i robię pranie,pogadam przez telefon, sprzątam, bawię się z dziećmi, coś tam ciapnę,zbieram zabawki i odkładam je na miejsce, układam dzieci do snu,czytam baje, sprzątam, piję coś ciepłego w końcu, oglądamy film i idę spać...

Z dnia na dzień, albo czegoś przybywa, albo ubywa. Na pewno w tym wszystkim brak ładu i składu. A już na pewno odbija się to w pewien sposób na mnie. Na moim wyglądzie, stylu bycia i samopoczuciu. 
Zatrzymam się przy wyglądzie.
 Nasz numer jeden. Nasz czuły punkt.
Nie wiesz jak kobietę zranić? Dowal jej, że wygląda jak czupiradło albo przestała dbać o siebie. Gwarantuje Ci, że zawalisz jej świat. Ba, nawet jakaś łza się pojawi.
Wygląd dla nas kobiet jest bardzo ważny. Pierwszy szok jaki przeżyłam, związany z moim wyglądem, to było po porodzie Kacpra. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo schudłam. Innym Paniom brzuch zostawał, a ja miałam "lej po bombie".  Poszłam do łazienki i ciekawość wzięła w górę. Zobaczyłam jak wygląda nacięcie. Załamałam się. Kiedyś nieskazitelne miejsce, niemal perfekcyjne, wygląda jak szynka. 
Szew na szwie. Nici dyndające z opuchniętego kawałka mięsa. Horror. Długo dochodziłam do siebie. Co nie wzięłam lusterka aby się tam zobaczyć, zawsze się kończyło morzem łez i załamaniem nerwowym.
Drugi taki szok przyszedł z drugą ciążą. Musiałam szybko przytyć, i szybko przytyłam ponad 10kg. Źle się z tym czułam. Okropnie wręcz. Po porodzie brzuszka nie miałam, ale więcej ciała zostało. 
Myślałam że podczas karmienia piersią jakoś się tego pozbędę. I siuup, mleko zanikło, a tłuszcz nie. 
Do tego jeszcze mąż, patrzący na Ciebie...ehh
Albo zdjęcia z młodości, ogólnie wszytko w koło dokopuje do tego dołka emocjonalnego.
 - Kochanie zaniedbujesz się!.
 - Powinnaś poćwiczyć...
 - Boczki, boczki i jeszcze raz boczki...
A na domiar tego zakładasz spodnie, które parę miesięcy temu z Ciebie zlatywały i naglę,  jebut, guzik ląduje na drugim końcu pokoju.
Twój plan dnia wygląda właśnie tak jak ten powyżej. Dorzuć jeszcze ćwiczenia, bieganie, jedzenie sześciu posiłków dziennie...Czyli doba w tedy ma wyglądać tak ; 26/24h?
Po tym jak zanikło mi mleko z Alicją, postanowiłam poćwiczyć i przejść na dietę. Mogłam sobie pozwolić na to. Kacperro jeszcze miewał drzemki, a Ala spała całymi dniami. W ten sposób w miesiąc zrzuciłam 5kg, nabrałam wcięcia w tali i miałam zarysowane mięśnie brzucha. Mąż zachwycony efektami, ja chcę więcej...
I w tedy zaczął mi się miesiąc wariacji szpitalnych. I wszystko poszło w,,,,no wiadomo. 
Tłuste żarcie, słodycze, chipsy, piwko, to było na porządku dziennym. Aż Tomas zaczął od nowa śpiewkę. I co mnie wprowadziło w szok numer trzy!!:
- Zjadł bym coś zdrowego...
Zatkało mnie, mój mąż, wielbiciel tłuszczu w każdej postaci, walną takim tekstem. 
Do tego na nowo dołożył dogryzanie mi, ale nie tylko on. Patrze na siebie w lustrzę i widzę...masakra....co za wstyd! 
Dziecko ma być dumne z mamy! Mama ma być przykładem, ma być perfekcyjna w każdym calu. 
Widzę tylko zombie. Spięte włosy, blado -zielonkawa cera, siniak na siniaku, obśliniona bluzka i leginsy w których tyłek wygląda jak dupa Kim Kardashian. 
I dla czego tak jest? Dla czego patrzę na własną porażkę?
Brak czasu...brak chęci, czy czyste lenistwo? Nie wiem, naprawdę nie wiem.
A można tak to tłumaczę tylko? 
Coraz częściej zaczęłam się zakrywać, coraz bardziej zaczynam się dusić we własnym ciele. Nie lubię kiedy Nenek na mnie patrzy, boje się tego co zobaczy. Nie wyglądam jak te Panie z telewizji, czy modelki z gazet. Moim marzeniem jest mieć rozmiar 38/36.  Wydaje mi się, że jego też. Tego właśnie oczekiwał. Perfekcyjnej żony, matki swoich dzieci. Wizytówki, którą mógłby się pochwalić przed znajomymi. Wydaje mi się że zawodzę na każdej linii. Czasami brak mi sił i nie wiem jak znajdę czas na wszytko. Ale siła wyższa!! Pora wziąć się w garść!! Pora ruszyć tyłek do ćwiczeń a niezdrowe żarcie zastąpić kolorowymi owocami i zbożami!  Pora lepiej się poczuć we własnej skórze i spowodować zadowolenie, dumę i uśmiech na twarzy bliskich mi osób. 
I tak właśnie postanowiłam, do tego grafiku dnia dorzucić jakoś spotkania z Panią Chodakowską, dietę i bieganie. 
Chcę aby wszyscy byli zadowoleni.Chcę spojrzeć w lustro i poczuć dumę z tego że mogę wyglądać młodo i fajnie a nie staro i ...i staro...Nie chce się chować za golfem.
Dla czego nie możemy czuć się dobrze we własnej skórze? Dla czego nie możemy my i wszyscy w koło zaakceptować tego jak wyglądamy? Dla czego jest taki nacisk na kobiece piękno? 
Lubie ładnie i schludnie wyglądać. Chyba jak każda z nas. Ale najfajniej wyglądamy z pewnością siebie. Jak czujesz się seksi to jesteś seksi. Czujesz się super i że możesz góry przenosić to właśnie to robisz. Ale jak przejdzie młoda "szkapa", metr 80, długie nogi, szpile podkreślające jej perfekcyjne kostki i chudziutkie nóżki, cyc do przodu a kaskada włosów blond opada na perfekcyjną talię. Naglę faceci nie wiedzą gdzie są. Wzrok ich skierowany jest na konia wyścigowego a ten koń przeznaczony na ciężkie gabaryty chowa się gdzieś w kopalni i boi się wyjść na przeciw. 
Świat jest niesprawiedliwy. Mężowie odchodzą od żon do tym piękniejszych i młodszych. Bo nie są zmęczone życiem codziennym. Bo życie tych piękniejszych to tylko praca, siłownia i zakupy.  
Najbardziej rozwala mnie facetów tekst roku!!: 
- Po co się malujesz? Przecież tak ładnie wyglądasz bez makijażu.
A kiedy masz na sobie litry tapety, z mocną pomadka na ustach i modlisz się aby pogoda za oknem nie była za ciepła i nie za mokra, to naglę facet mówi:
- Boże, jak ty ładnie wyglądasz. 
Co jest kurde!!! Z makijażem, boże pięknie a bez po prostu ładnie. Nie rozumiem tego. 
Śmieszy mnie też stwierdzenie że kobieta maluje się dla siebie a nie po to żeby się podobać. 
Jasne, a facet kupuję ferrari bo lubi szybką jazdę.
Staram się o siebie dbać, ale mogę bardziej, tylko wystarczy chcieć i mieć dobrą motywację.
A jak jest z wami? Jak czujecie się same ze sobą? Wolicie zgaszone światła i pantalony, czy bardziej pełno świec i stringi?

18 komentarzy:

  1. mi do ideału daleko. jak sie za pbcislo odzieje to wyglądam jak baleron w szynkowych sznurkach. dlatego wszystko rozmiar większe kupuje:)
    ale nie znaczy to, ż3e jest mi ze mną źle,jest mi dobrze...nawet bardzo:)
    Widzę zachwyt w oczach mojego chopa...pożądanie wieczorne. i nieskromnie powiem inni mężczyźni też dają mi do zrozumienia, że "jestem urocza" i "mam piękny uśmiech" na ten przykład chociaż ja to traktuję z dystansem:)
    zaczęłam ćwiczyć:) od miesiąca co dzień, bo lubię się złachać...nawet bardzo lubię:)
    jem normalnie...tyle, że 5 razy dziennie:)
    i ja należę do tych, które lubią malować się dla siebie...bo lubię spojrzeć na swoje cienie na powiekach i stwierdzić, że fajnie mi wyszło.
    z natury rzeczy jestem optymistką więc szklanka zawsze do połowy pełna i nawet zgaszone światło i pantalony mogą być fajne:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, wiele optymizmu od Ciebie bije. Cieszę się że są takie Mamy jak ty ;)..pozdrawiam

      Usuń
  2. Anonimowy9.9.13

    Ja po ciąży wpadłam w panikę, bo brzuch miałam spuchnięty nad blizną po cesarce, blizna po cesarce była jakby między jedną a drugą fałdą skóry.. wyglądało to okropnie, brzuch spuchnięty nad blizną, wcięcie i fałda pod blizną. byłam pewna, że już mi tak zostanie i wyłam jak głupia:( karmiłam Filipka tylko miesiąc, przez to że też pokarm straciłam, bo zaczęłam chorować i już byłam pewna, że nie wrócę do dawnego wyglądu. wszystko wrócił do normy, brzuszek zero zwisającej skóry, płaski jak przed ciążą. jedynie te nogi:( uda mi spore zostały po ciąży z którymi nie mogę sobie poradzić. nie dość, że widzę je wielkie to w dodatku mam wrażenie, że mi się telepią z nadmiaru tłuszczu. mąż twierdzi, że przesadzam, ale wiadomo jak to z nami kobietami jest;d

    zmotywowałaś mnie tą notką, właśnie piję kawkę i śmigam na skalpelka, z każdym dniem mam nadzieję, że coś jeszcze dorzucę, bo dawno nie ćwiczyłam, echh;d

    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od dziś dietetycznie i zdrow. A do ćwiczeń wrócę po niedyspozycji :D< wymówka niczym w szkole> :D

      Usuń
    2. Anonimowy9.9.13

      mnie chyba na dniach niedyspozycja zlapie haha i szlak trafi.moje cwiczenia:d no tak njlepsze usprawiedliwienie na wf:d

      Usuń
  3. Anonimowy9.9.13

    Kolejny temat rzeka.
    Powiem może z mojego doświadczenia.
    Rok temu osiągnęłam swoją największą wagę w życiu 93/95kg. Widziałam po ubraniach i po zdjeciach, że jestem tragiczna ! Gruba, cellulit wszedzie, wałki tłuszczu. Ręce grube , wstydziłam się założyć bluzke z krótkim rekawkiem, a co dopieor bluzke na ramiaczkach. Zaczełam nosić bardziej workowate rzeczy. Moj mezczyzna zakochał się w niewiele szczuplejszej wersji mnie, przez co mialam dola jak wygladałam.
    Malować też się przestałam, ale to nie z powodu dołka. Po prostu mój M. tłumaczyl mi, ze dla niego jestem piekniejsza bez tapety. Bez podkładu, który brudzi, bez wyraznych pomalowanych rzes i powiem. Pomadki też poszły w kąt. Nie powiem, brakowało mi tego i bedac w Polsce chciałam sobie przypomnieć jak to było.
    CO jak co , ale doszłam do takiego samego wniosku. Nie potrzebuję tego podkładu i całej reszty. Jednak czasem lepiej sie czuje gdy naloże korektor na cienie, pomaluje rzesy mascarą i maznę usta błyszczykiem. To mi w zupełności do szczescia wystarcza i czuje sie o milion procent ładniejsza i pewniejsza siebie. Jak dobrze wspomnialaś, kobieta potrzebuje dla samej siebie poczuc sie pewna siebie i daje nam ją własnie delikatny nawet makijaż, inny strój. Świeżośc itd. Niestety z moich obserwacji mezczyzni nie do konca to rozumieją.
    Przypomniałam sobie własnie, jak wiele razy siedzielismy razem z jego przyjaciolmi i gdzies ktoś się przewinął czy to w tv, gazecie, podczas rozmów lub na ulicy. Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że na prawde Ci, którzy są poukładani ( tzn. nie balują, nie interesują ich przelotne znajomości czy tacy co nie szukają łatwej dziewczyny na jedna noc) nie lubią wymalowanych kobiet. Żeby tylko to ! Zawsze słyszalam słowa krytyki: łe za chuda, łe nie ma za co złapać, nie ma do czego sie przytulic, i tak dalej, i tak dalej.
    Gdy zaczęłam pracę, to i kilogramy zaczeły mi spadac. Och jaka ja byłam szczesliwa ! Tak co jakis czas sie wazyam, ale nie wiem kiedy po kilku miesiacach moze 4 schudłam do wagi 80kg. Tak, tyle wazylam w sylwestra. Oczywiscie nie stosowałam żadnej diety, ani żadnych cwiczeń.
    Tak już minął rok i ważę 73kg. Nie pytajcie mnie jak ja to zrobiłam. Jestem bardzo zadowolona z wagi, mieszczę się w ubrania z przed kilku lat, a nawet niektore staja sie luzniejsze. Uwazam,ze to moj wielku sukces, poniewazn nigdy tak nie udalo mi sie schudnac poprzez problem z tarczycą.
    Jednak minusem jest to, ze to cialo nie jest tak ujedrnione jakbym chciala. Owszem, jazda rowerem świetnie potrafi nas pozbyc cellulitu. NIE MA NIC LEPSZEGO ( no chyba, że jestesmy zarazone wirusem to wtedy juz nie pozbedziemy sie go tak łatwo, tylko musimy dzialac od srodka). Jednak ten brzuch i jeszcze miejsca przy kolanach nie wygladaja tak jakbym chciała. Próbowałam wielu cwiczeń ( nie katowałam sie tym), lecz ja niestety poki co nie moge z tym zrobić.
    Po tym jak schudłam, nieszczesliwy z tego powodu był mój M. Słyszę teraz tylko : sucha dupka ( uwielbiał gdy miałam pełną, kształtną pupę, która teraz troche spadła,a choroba uniemozliwia mi prace nad posladkami), to jak potrafi wyczuc reka kosc w posladku lub gdy leze na boku to widzi moje kosci biodrowe..
    Pewnie w myslach mówicie: do meritum !!!
    Meritum: wcale faceci nie chca zebysmy mialy rozmiar 36 ! Wcale nie chca zebysmy były chude jak patyki, bo chca miec za co złapać. Do czego sie przytulić ! Tylko my musimy im wierzyc na słowo.
    Mnie w tym roku moj mezczyzna przekonał zebym załozyla krótkie spodenki i wyszla z nich z domu. Pewnie myslicie sobie, pfff a co to za wyczyn?
    Dla mnie był to ogromny stres ! Zawsze sie wstydziłam swojego ciała. Teraz mialam wyjsc na dwór z odkrytymi nogami? I tak oto ja, pełna kompleksów, wyszłam na ulice w krótkich spodenkach. Najpierw było to zwykłe odebranie M. z pracy, nastepnym razem już na lotnisko przyjaciolke odwiesc ( mialam wrazenie,ze wszyscy na lotnisku wiedza,ze mam kompleksy i swoja mina krzycze,ze zalozylam pierwszy raz spodenki, halo).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj znam to dobrze. Boisz się coś założyć czy zrobić bo zaraz masz wrażenie, że wyglądasz jak potwór. Ja tak miałam z czesaniem się w kucyk lub w ogólę z zaczesaniem włosów bo uszka jak myszka Mini. I wież mi lub nie, odsłonięcie moich nóg wiele mnie zawsze kosztowało. Myślę że to z podstawówki mi się wzięło. Zawsze się wyśmiewali że mam krzywe nogi. I to jakoś w psychice zostało. Pewność siebie jest jakoś w nas zagrzebana i czasami wychyla się na wierzch, albo choooowa głęboko w nas.

      Usuń
  4. Anonimowy9.9.13

    Ciag dalszy...
    Bałam sie spojrzeń, wszystkiegp. Ale tak wlasnie przełamalam swoje pierwsze lody, przy boku mojego mezczyzny dla którego jestem seksowna (dowody są, nie da sie temu zaprzeczyc, nie sciemnia :D ). Wyzbył mnie tego strachu, ale nie do końca z kompleksów. I tak prosze panstwa jak tylko ograniczalam sie do miejsc wakacyjnych ze spodenkami, w Belgii ( bo tylko tam przynajmniej nie rozumiem jesli ktos by mnie krytykowal pod nosem), tak i oto w Polsce zalozylam spodnki !:)

    Kochane, głowy do góry ! Wyzbyć się kompleksów i sluchac swoich facetów !:) Nie patrzcie na te wszystkie modelki w mediach , czasopisamch i w innych durncyh rzeczach .Ta rzeczywistosc jaka nam pokazuja, jest sztuczna i falszywa. Malo ktora kobieta tak wyglada ! Wszystko jest po to bysmy dazyly do takich wzorów i ma rujnowac nasza pewnosc siebie itd itd. Ale to tak jak wspomnialam na poczatku, jest to temat rzeka.

    Badzmy idealne dla siebie, dla nikogo innego!
    o.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, idealne dla siebie :) Pozdrawiam :**

      Usuń
  5. Anonimowy9.9.13

    Przyznam, iż czekałam na kolejny post z nadzieją na coś optymistycznego, a tu klapa. Ogólnie wszystkie czyta się bardzo ciężko. Z każdym Twoim kolejnym wpisem okazuje się, że macierzyństwo to straszna męczarnia, same problemy i stresy. Odnoszę wrażenie, że jesteś już tym bardzo zmęczona i nie potrafisz cieszyć się z dzieciaczków, które były spełnieniem Twoich marzeń, mimo wszelkich trudności i długoletnich starań - jak pisałaś. Ciągle narzekasz, że jesteś niewyspana, a dzieci nie mają ochoty na drzemkę, akurat nie są głodne kiedy Ty ugotowałaś obiad, nie chcą się bawić, kiedy Ty chcesz usiąść przed komputerem i ponarzekać, ze potrzebujesz litr kawy i świętego spokoju. A to załamanie nerwowe, brak cierpliwości, wyczerpanie, zawał, doprowadzanie do szału! A na deser użalanie się nad swoim wyglądem i nerwowe zrzucanie kilogramów. Nie rozumiem też dlaczego najbardziej dotknął Cię widok szwów poporodowych, ok to jest dyskomfort ale przecież nikt (prócz męża) na co dzień tego nie widzi! Proponuję zmianę tytułu bloga : dzieci i rodzina to same problemy i sfrustrowana mama!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciesze się ze swoich maluchów. Są spełnieniem moich marzeń. Ciesze się każdego dnia z czegoś nowego i piszę o tym na fb. Bawię się razem z dziećmi, gotujemy itd. Jasne że jestem zmęczona i sfrustrowana bo jestem z tym sama. Nie wszytko jest tak jak sobie zaplanowaliśmy w życiu. Staram się pisać żartobliwie. Odsyłam do opisu o czym jest ten blog. Jest o problemach i zmaganiach z codziennością. Nie odpowiada, to proponuję zawitać na inne strony. Następny post będzie o kąpieli i zabawie z dzieciakami Bo jak słusznie zauważyłaś ostatnio piszę dość pesymistycznie i zamierzam troszkę rozweselić czytelników. Macierzyństwo z buntem dwulatka to nie bajka a czeski film. Każdego dotyka co innego. Inne Panie załamuje widok po cesarce a mnie właśnie ten. Dla czego? Może właśnie dla tego że chciała bym aby mąż patrzył na ładnie wyglądające części ciała, takie nienaruszone. Propozycja odrzucona ze zmiana tytułu, taki mi się podoba i taki zostaje. Dziękuje za twoje przemyślenia i faktycznie wezmę się za opisywanie tych miłych chwil, bo to one są w życiu najważniejsze:)

      Usuń
  6. Dla każdego ideałem jest coś innego. pojawiają się dzieci, zmienia się życie, postrzeganie jesieni - już nie znad książki, tylko ścierając kaszkę z blatów. Nic nie trwa wiecznie, ani tamto życie, ani to szczęście, ani figura,... Naszym zadaniem jest się odnaleźć. Nie walczyć, nie żałować, nie chcieć więcej. Przyjąć i żyć. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne słowa, dają do myślenia ;)!!

      Usuń
  7. u mnie to taka sinusoida, raz się odstrzelę, że mnie widać na kilometr, raz wyglądam jak "wyjdź i nie wracam więcej" ale staram się, no kurcze, staram, żeby "jakoś" wyglądać choć większą przykładam uwagę na wygląd mojego syncia i męża oj mają ze mną ciężko, mają.
    Przy okazji zapraszam do nas: http://www.snikersik.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MAm podobnie, dzieci, mąż na początek a potem Mama. Staram się jak mogę, raz jest lepiej a raz gorzej , wiadomo. Już zaglądam i pozdrawiam :))

      Usuń
  8. Anonimowy10.9.13

    Uszy do góry, pupa z kanapy i ćwiczyć! :D ja starań się zacząć odkąd dopadło mnie zapalenie zatok.. Hmm, potem wyjazd, niedyspozycja (po porodzie masakra) i po weselu, wszystko za mną juz ale... Leń! Może jednak dziś się zmotywuje :) co do kompleksów, ciężko kobiecie uwierzyć w siebie. A opisywanie macierzyństwa w ten oto sposób jednak ma swoje plusy, bo to jest ciężki kawałek chleba, warto pokazać to z tej strony :) buziaki siostra.

    OdpowiedzUsuń
  9. Grunt to podobać się sobie! Nie ważne czy nosi się rozmiar 36 czy 44. Akceptacja samej siebie to podstawa. Jak będziemy lubić same siebie to i inni będą nas lubić!

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za przeczytanie posta. Dla mnie liczy się każdy komentarz. Przemyślę go i przeanalizuję. Bardzo mi miło, że poświęcasz tu swój czas. Pozdrawiam