wtorek

nowy miesiąc, nowych wspaniałości moc.

tu znajdziecie nas na facebooku
 *
Oj zleciało się, troszkę czasu minęło od ostatniego posta. Wyleczyłam już siebie i całą rodzinkę. Teraz mogę się brać do pracy ze zdwojoną siłą.

Mam wiele pomysłów na nowe tematy i mam nadzieję że i wam się spodobają.

Zacznę od tego co u nas się działo. Zaraz po chrzcinach wylądowałam z

Bułeczką na tydzień w szpitalu z wirusowym zapaleniem płuc i jak Bóg mi świadkiem nie mam pojęcia jak maleństwo to złapało.

Poznałam wiele fajnych Mamuś, dzieci i tatusiów. Ale i trafiłam na ewenementy.

Zauważyłam, że co Matka to i własny styl wychowania dziecka.

Jeśli mam być szczera to za obserwowałam jeszcze jedną rzecz, jesteśmy do siebie bardzo podobne. Są mamy silniejsze i słabsze, ale każda po tygodniu staje się z lekka agresywna,pasywna i wykończona.

Na widok pielęgniarki już po takim czasie, nie tylko dziecko zaczyna płakać. Im   starsze dzieciątko, tym trudniej.

Brak zabawek, telewizji i internetu. Tylko spryt i głowa na karku dobrze zorganizują dziecku czas.

Przebywając na oddziale dziecięcym, wież mi że wiara zostaje naruszona. Nie można uwierzyć, że Bóg pozwala walczyć o życie tygodniowym maluszkom a rodzicom tak cierpieć. Przypomniało mi się, że był tam jeszcze jeden straszny widok. Mianowicie tatuś z córeczką( piękna, 3latka) i ten

"tatuś" płacił po 5zł dwóm chłopcom, aby bawili się z niunią.

A on?

A on siedział przed komputerem...Sami sobie to skomentujcie.

Skoro już o płaceniu mowa, to wyobraźcie sobie że teraz aby być przy dziecku to trzeba zapłacić 22 zł/doba za rozwalające się łóżko. Zero jedzenia, tylko łóżko. W pokoju może być max 2 łóżka, i to się nazywa - warunki hotelowe.

I  tu ślina na język soczyste słowa mi ślę. Ja się pytam, co mają zrobić rodzice którzy tak na prawdę nie mają pieniążków?

Zostawić dziecko? Przerażone, z obcymi mu ludźmi?I to ma mu pomóc w szybszym powrocie do zdrowia? Jest mi bardzo przykro, że takie "coś" ma miejsce w Polsce.

Powracając do nas. 3dni przed wyjściem i mnie rozłożyło na łopatki. Zaczęłam kaszleć, kichać i rzęzić.

Ooooo mam zagadkę na dziś.

-Co zrobić jak jesteś w szpitalu i nagle chorujesz?

Musisz jechać do swojego ośrodka zdrowia( ja byłam w szpitalu Puławskim więc, nagle miała bym pojawić się w Kurowie). Na szczęście obok była przychodnia wieczorowa, ale widok zaszokowanego

Pana doktora że w szpitalu nie ma lekarza który mógł by mi antybiotyk przepisać, bezcenny. Tak, dokładnie.

Jak zapytałam, czy mógł by mnie jakiś doktor przebadać, odpowiedź Pani pielęgniarki ścięła mnie z nóg.

- nie ma lekarza...

- w całym szpitalu nie ma lekarza?

- lekarze nie są od tego aby badać. Proszę iść do swojej przychodni, we własnym rejonie.

-aha

Po tak błyskotliwej rozmowie, postanowiłam poczekać do godziny 18. A mnie zatkało. Po paru godzinach, okazało się że fatum nadal trwa i tak dowiedziałam się, że Kacperro ma zapalenie ucha. Dodam jeszcze że w domku teściowa ma zapalenie oskrzeli. Jeden miesiąc a tyle tego wszystkiego.

Ciężko było się ogarnąć. Pod koniec dowiedzieliśmy się jeszcze o śmierci Tomasa babci, więc już przybiło nas to doszczętnie.

Bułeczka już zdrowa, ale przez to że miała mamę przy sobie praktycznie cały czas, zrobiła się baaardzo krzykliwa i nie ufna. Kacperro już na 2 dzień poczuł się lepiej. Teściową trzymało dość długo i na szczęście już chorubsko zniknęło.

W Lipcu zauważyłam jeszcze coś bardzo miłego. Nasz kochany synek zaczął się bardzo mocno rozwijać. Powoli mówi pełnymi zdaniami, znacznie więcej rozumie ale i zrobił się bardziej złośliwy i destrukcyjny. W ruch poszło magiczne słowo

- a cio tioo?!

Kocha się zajmować małym kiciusiem, naszym nowym członkiem rodziny.

Kotek wszedł Tomasowi do samochodu w pracy i tak się zawziął, że został.

Jest przeee komiczny, zabawowy a teraz nawet mały gryzoń z niego. Ma słodkie, wielkie uszka, przy oczach kreski jak malowane i zje wszystko co jest.

Miesiąc pełen przykrych zdarzeń ale i paru miłych. Jednak jesteśmy bardzo szczęśliwi że Lipiec już za nami.









(...) Po ty­siąckroć py­tałam siebie.
Czy to przypadek,nieumyślność,chwila?
Efekt motyla?
Czy- przez­nacze­nie,fa­tum nieubłagane?
Kim byłam,a kim zostanę,
Leży w mych rękach-omyl­nych, słabych? Ob­wi­niać bogów czy raczej siebie?
Bo­li - zbyt bo­li, gdy w tych smut­kach grzebię.
Niech życie da­lej- jak od wieków- biegnie,
A mo­je cier­pienie pozostanie-bezimienne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za przeczytanie posta. Dla mnie liczy się każdy komentarz. Przemyślę go i przeanalizuję. Bardzo mi miło, że poświęcasz tu swój czas. Pozdrawiam